O mnie






Grażyna Strykowska, poznańska malarz i grafik, absolwentka wydziału malarstwa poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (obecnie Uniwersytet Artystyczny). Przez kilka lat asystent w pracowni prof. Norberta Skupniewicza. Artystka maluje obrazy olejne w bardzo zróżnicowanych formatach, a tematem jej prac są tancerze, piety, a także wizerunki kobiece subtelnie czerpiące z klasyki greckiej 
i łacińskiej. Te ostatnie to częste prace na papierze - rysunki tuszem i piórkiem, duże linearne rysunki pastelami, temperą. Jest promotorem nauczania klasycznego, 
w swojej Pracowni uczy rysunku, malarstwa, kompozycji. 

Artystka pisze o sobie: Jestem malarzem. Zdaję się, że urodziłam się malarzem. 
To oznacza, że nie tyle wiedziałam, co widziałam od początku. Zapamiętałam obrazy. Trwają one we mnie i to skutkuje coraz szerszym otwieraniem oczu i przestrogą też. Piękno jest. I są braki. Brak piękna. Tego dotyczy przestroga. Niekoniecznie pozostaje przynależność do uniwersytetów. Zostaje dzieło. Próbuję je czynić. Nie ośmielam się myśleć na ile zdołam. Pragnę. Pragnę pociągnąć innych do Piękna. I to wszystko.  
(I dla Prawdy). 

Grażyna Strykowska

 

PRACOWNIA

Pracownia to jedyne tajemnicze miejsce na mapie mojego poglądu na sztukę. Miejsce działań, miejsce oka i perspektywy. Dosłownie z dachu, jest to strych, ponad dachami miasta, a potem dalej w plener – patrzę. Pracownia, która jako taka skupia i pobudza różne temperamenty do twórczości. To ona, to „pracownia” napędza i porusza nas wszystkich w czynnym i kontemplacyjnym działaniu. Kontemplacja to też aktualizacja (to filozoficzne pojęcie – to ważne). Coś się wtedy dzieje z naszym duchem pod wpływem Ducha – Ducha Prawdy. Chcę, by z tego miejsca (a w miejscu potem rozległym, również w plener) błyszczała stara teoria dotycząca sztuki, a więc Prawda, Dobro i Piękno, ale tak jak „ona”, teoria, to ujmowała: integritas, consonantia, splendorPulchra enim dicuntur quae visa placent(Piękne jest to, co poznane wzbudza upodobanie…). Historia, a szczególnie (bo ani kroku bez tego korzenia) Grecja, ożywia wyobraźnię i pozwala łączyć, a także z upodobaniem szukać w sztuce podobieństwa w liniach poziomych i pionowych. To oznacza: pomiędzy swoimi, pomiędzy współczesnymi, ale i śmiało w pion historii.

 

Czasami grają instrumenty, a wiec obiektem jest nie tylko muzyk – osoba, postać – ale i muzyka. Nie chcę bezpośrednio mówić o syntezie sztuk, jednak chwila trwa i oko nie starcza. Potrzebne jest widzenie całości, a całość to też coś niewidzialnego: powietrze, dźwięk. Nic nowego, ale właśnie o to dzisiaj chodzi. Mnie o to chodzi, by awangardowo pójść w plener i zetrzeć się zwykłymi kredkami z naturą; w pracowni zaś z tzw. martwą naturą. Na bardzo różnych przychodzących tu, z różnych światów i okoliczności „ona” – pracownia – w tajemniczy sposób działa jakimś przymusem na nasza wyobraźnię. Martwa natura jest jej fragmentem, jej organem. Trudno nieraz się rozstać nawet z najmniejszą, banalną kompozycją – bo to KOMPOZYCJA, sama w sobie, w tym miejscu staje się dziełem. Nie czuję się twórcą (jej), bo to wszystko jakoś samo się tworzy. Światłem, zrębem piękna, na pewno NATCHNIENIE. Idąc dalej i dalej wzajemnie się uczymy. Najpierw bez filozofii nie można pojąć sztuki i kultury. Jesteśmy więc filozofami. Jesteśmy „Grekami”. Greka bowiem i łacina są obecne w tym nauczaniu. Są obecne epoki zamierzchłe i współczesne. Ale to pracownia malarska. To przede wszystkim. To doświadczenie widzenia. Pracuję tu od tylu lat. Dotykam ręką płótna. Innych też tym pragnę zarazić. Bez widzenia i historii kultury, jako całości, nie ma sztuki. Z nieporozumieniami dzisiejszymi nie dyskutuję. Pokażmy swoje obrazy. Gst

 

 

PRACOWNIA STRYCH Grażyny Strykowskiej. Jak ją widzę.

Pracownia jest nadzieją na ciągłość myśli, edukacji i rozwoju. Ta ciągłość jest szczególnie ważna teraz, gdy jako zaletę i oryginalność pojmuje się brak edukacji 
i praktyki, uosabiając to ze świeżością, czystością, niezakłóconą oryginalnością. Pracownia jest azylem wobec tak pojmowanej, wszechobecnej dzisiaj (bardzo często w edukacji) świeżości i autentyczności jako recepty na niezmanierowanie. Potrzeba pracowni, rola pracowni, nauki i doświadczania jest myśleniem konserwatywnym, jednak nie przekreślającym awangardy i eksperymentów w sztuce, nawet zwariowanych. Właśnie przez praktykę – PRACOWNIĘ, artysta może odnaleźć 
i doskonalić siebie, kreując własne porażki i sukcesy przemieniające umiejętności 
i próby w autentyczny, oryginalny styl. Jestem przeciwnikiem wymyślania stylu dla siebie, jak produktu reklamowego, personalnej burzy mózgu pozwalającej na wszystko, byle zaistnieć, na podobieństwo tytułu „Wszystko jest poezją” Edwarda Stachury. Nie wszystko. Pracownia STRYK-owska – wolę tak ją nazywać, tak wyznaczać jej wyjątkowość, STRYCH nie ma tu istotnego znaczenia, jest tylko miejscem, a STRYK to CHARAKTER. Pracownia STRYK wywiera na sztuce indywidualne piętno, jest patronackim „kloszem i inkubatorem” talentów. Każdy mistrz ma swój własny warsztat i dojrzałą wrażliwość, jego powinnością jest kształcenie, rozwój własny i otoczenia w wąskim i szerokim znaczeniu słowa. Pochwałą i źródłem takiego myślenia jest mądra książka „The Craftsman” („Rzemieślnik”) Richarda Senneta. Przywrócenie do łask rzemieślnika jako mistrza w swojej dziedzinie, a nie myślenie o nim jak o niedokończonym artyście. Sztuka obroni się sama bez względu jak nazwiemy autora. Artystyczne dziedzictwo ostatnich wieków daje nam wiele przykładów do konfrontacji dzieł. Pracownia uczy pokory, hartuje i wydaje plony, pracownia to naturalna kolej rzeczy i jednocześnie zdeklarowana społeczność – wystawa jest tego dowodem, pochwałą pracy, treningiem, eksploatowaniem talentu – każdy etap jest sztuką. Artysta sam wie jaki jest stopień satysfakcji. Na marginesie tego tekstu, jako sporadyczny copywriter („Artykwariat” i „S'portofino”) chciałbym dołączyć dwa spostrzeżenia mające bezpośredni związek z wystawą. Pierwsze – to już wspomniany wcześniej postulat zamiany STRYCH na STRYK, często we włoskim języku 'ch' jest wymawiane jako 'k', STRYK jest bardziej Strykowski, to jest ta konkretna pracownia – nazwa własna. A może tak naprawdę Grażyna jest Strychowska? Spostrzeżenie drugie – pośród oznaczonej twórczości/obecności autorów: Iwona, Darek, Krzysztof, Zuzanna, Olga, Dominika, Małgorzata, Marcin, Sonia, Rosa, Mania, Kazik, często pojawia się Gst, aż prosi się być Ge.st'em – Ge.st jest podpisaniem i opisaniem sztuki, podsumowaniem indywidualności. Jest w każdym obrazie. Polecam sprawdzić 

Michał Ankiersztaj